środa, 23 maja 2012

Rozdział drugi

Trochę długo czasu minęło on ostatniego rozdziału, ale przez matury czasu mi brakło ^^ Na szczęście jednak ktoś te moje bazgroły czyta xD



Poranek okazał się dla Yoh znacznie cięższy, aniżeli zazwyczaj. Jego powieki ani drgnęły gdy do pokoju wdarły się poranne promienie słoneczne, a on sam nie miał zamiaru opuszczać krainy Morfeusza. Zapewne spory w tym swój udział miała nieprzespana przez Asakurę noc, podczas której to nieustannie dręczyły go koszmary. Jedyne co mógł sobie przypomnieć z tych pozbawionych większego sensu obrazów to Hao, który także w nich miał swój udział. Ale było to dziwne, bo jego brat przecież nie żył. On go zabił. I to był drugi powód, dla którego brunet nie miał zamiaru wychodzić spod kołdry. Zaczęło gryźć go sumienie przez pozbawienie życia swojego krewnego. W końcu był on niegdyś dobrym szamanem, który bezinteresowanie pomagał innym ludziom. Tyle przynajmniej wywnioskował z rozmowy z Matamune, byłym przyjacielem wielkiego Asakury. Między innymi przez nią zaczął zastanawiać się nad tym, co zrobił. I nie mógł pozbyć się tych przeklętych myśli, które zawsze powracały do niego w najmniej odpowiednim momencie.
Nie dane mu jednak było dłuższe leżenie, ponieważ w drzwiach pojawiła się właśnie diablica, we własnej osobie. Anna szybkim krokiem podeszła do łóżka, na którym leżał jeszcze jej narzeczony i zgrabnym ruchem zerwała z niego kołdrę. Czekał już tylko na jakiś cios z jego strony, ale ku jego zdumieniu żaden takowy nie nadszedł. Otworzył niepewnie oczy, a gdy ujrzał uśmiech na twarzy blondynki był jeszcze bardziej zszokowany.
- Koteczku, czas wstawać – powiedziała przesłodzonym tonem, ale z miną nie znoszącą sprzeciwu. Niech się Yoh cieszy, że Kyoyama okazała dobroduszność i nie wyciągnęła go spod kołdry skoro świt. Jak to miała w planach jeszcze wczorajszego wieczora.
- Tak, Anno... - wymamrotał pod nosem, zakrywając się dłonią, ponieważ jakoś tak zachciało mu się ziewać. A nie był pewien, czy takie zachowanie jest przez Itako dozwolone. Chłopak podreptał więc jeszcze ciągle zaspany do łazienki, nie zdając sobie chyba sprawy z tego, że dobry humor Anny to jedynie cisza przed burzą...

* * *

Nie minęło pięć minut, a Yoh był już w pełni ubrany i siedział wraz z grupą przyjaciół na dole, czekając aż Ryu przyjdzie i zrobi im śniadanie. Może i byli głodni, ale również niezmiernie szczęśliwi, bowiem najwyraźniej Anna zapomniała o porannych torturach. Wszyscy będąc więc w wyśmienitych humorach rozmawiali między sobą, zastanawiając się głośno nad tym, kiedy wznowią turniej. Nagle usłyszeli odgłos czyichś kroków, ale nim zdążyli cokolwiek zrobić w pokoju pojawiła się ich trenerka. A mieli w zwyczaju nazywać ją morderczynią, aczkolwiek jedynie wówczas, kiedy nie było jej w pobliżu. A rzadko to się zdarzało przez duchy, które zazwyczaj towarzyszyły im w treningach. A te tak bały się dziewczyny, że o wszystkich, nawet najmniejszych przewinieniach chłopaków jej donosili. Teraz jednak spojrzenia wszystkich zwrócone były na nastolatkę, a po jej minie wszyscy zgodnie stwierdzili, iż swoją głośną rozmową przerwali jej oglądanie ulubionych seriali. Wybawieni jednak zostali przez Ryu, który w końcu raczył się pojawić. No może nie do końca...
- A wy co tutaj jeszcze robicie?! Trzydzieści mil samych się nie przebiegnie! - krzyknęła nagle, aż biedny Yoh, który niechcący przysnął podskoczył na krześle. Spojrzał teraz nieco przestraszonym spojrzeniem na narzeczoną, która to w nagrodę odpłaciła mu się pięścią w twarz. No jak on śmiał tak ją ignorować?! To było niedopuszczalne! I ona sobie na takie traktowanie nie miała zamiaru pozwolić.
- No dalej, dalej! Wy lenie patentowane! - warknęła, widząc jak jej 'niewolnicy' się ociągają. Oczy blondynki dosłownie ciskały piorunami, dlatego też chłopcy woleli już zniknąć z zasięgu wzroku owej osoby. Wiedzieli jednak, że po powrocie z maratonu czeka ich jeszcze za tą niesubordynację dodatkowa kara w postaci prawdopodobnie pompek, albo przysiadów. Anna strasznie się w nich lubowała. No, chyba że specjalnie dla nich wymyśli jakiś inny sposób tortur. Jedynie Manta został w domu, ale jakoś mu się to nie uśmiechało. Niemniej jednak nie nadawał się do biegania.
- Podłoga jest brudna i trzeba zrobić obiad. Do roboty, Shorty. Jak wrócę, wszystko ma lśnić i błyszczeć! Migiem! - wydała polecenie stanowczym głosem, od którego na plecach chłopca pojawiła się gęsia skórka. Już chciał się sprzeciwić, bo w końcu nie był żadną sprzątaczką, czy kucharką! Ale w tym samym momencie przed oczami miał też wizję co się z nim stanie, gdy nie posłucha dobrej rady Anny. Mamrocząc coś pod nosem, wolno ruszył w stronę kuchni.
- Mówiłeś coś, maluszku? - zapytała ostrzegawczo, zadzierając przy tym groźnie brew. Manta przełknął jedynie głośno ślinę i energicznie pokręcił głową, w tempie ekspresowym się ulatniając. Ta dziewczyna była straszna! Znacznie gorsza od Hao! Itako natomiast ze spokojem przeszła przez salon, chwyciła torbę i opuściła posiadłość, udając się w stronę jednego z miejsc, które często odwiedzane było przez pewnego bruneta. Dzisiaj zrobi mu małą niespodziankę, bo dosyć miała już tego ciągłego robienia z niej głupiej. A owy 'prezent' z pewnością miły dla niego nie będzie.

* * *

Grupa młodych szamanów truchtem biegła ścieżką parku, kończąc właśnie dziesiątą milę swojego przedśniadaniowego treningu. Dla Yoh nie było to nic wielkiego, ale dzisiaj w ogóle nie mógł się rozluźnić, a mięśnie bolały go niemiłosiernie. Innym szło natomiast zdecydowanie lepiej. Ale nie można było stwierdzić czy spowodowane to jest chęcią ćwiczenia, czy raczej strachem przed Anną. Asakura po chwili namysłu postawił jednak na to drugie. Z całą pewnością. Ale nie o obawie przed Itako teraz mowa. Młodzieniec o ciemnych włosach zatrzymał się nagle, z trudem łapiąc oddech, na co jego towarzysze zareagowali zaskoczeniem. Szczególnie Ren był zdumiony, ujrzawszy swego przyjaciela w takim stanie.
- Nic Ci nie jest, Yoh? - usłyszeli zaniepokojony głos Amidamaru, który od razu pojawił się przy chłopaku, unosząc się nad ziemią. Reszta także przystanęła na moment. No może poza Joco, który biegł teraz w miejscu. Chyba naprawdę przestraszony był wizją kolejnego pobicia przez Annę. Jedno jest pewne. Wyniósł coś z wczorajszej lekcji. Tao stanął naprzeciwko Asakury i bacznym wzrokiem począł go obserwować, chcąc wychwycić chociaż najmniejszą zmianę w jego mimice.
- Nie, wszystko dobrze. Tylko kompletnie nie chce mi się dzisiaj biegać... Wiecie co? Może pójdziemy sobie na cheebsburgera? Albo nawet dwa. Tak relaksacyjnie. - odpowiedział z początku smętnym głosem, łapiąc się dłońmi za kolana. Po chwili jednak ożywił się, a na twarzy jego pojawił się szeroki uśmiech. Taki, jaki zawsze powinien na niej widnieć. W ogóle teraz nie było widać po nim dawnego otępienia, które zniknęło w ułamku sekundy. Gdy tylko pomyślał o swoim ulubionym jedzeniu, które traktował jednak jako rarytas. Dlaczego? Otóż Anna kategorycznie zabraniała mu fast-foodów, robiąc mu przy tym regorystyczną dietę. Wiedział, że jeśli Kyoyama odkryje tą zbrodnię, zginie śmiercią tragiczną... ale w końcu raz się żyje.
- No nie wiem... Jeśli Anna się o tym dowie to będziemy mieli przechlapane... - mruknęli zrozpaczeni Ryu i Horo Horo w tym samym momencie. Popatrzyli po sobie, po czym wywrócili oczyma, ponownie zerkając na rozpromieniowanego Yoh. Chyba jednak nie uda im się odwieźć go od tego pomysłu. Ale z drugiej strony również zgłodnieli... W końcu blondynka kazała im katować się bez śniadania. Po dłuższej chwili omawiania wszystkich za i przeciw ostatecznie udali się do baru. Nie wiedzieli jednak, że będzie to istne samobójstwo.

* * *

A co u naszej Itako? Po opuszczeniu domu ruszyła aby załatwić bardzo ważną sprawę, którą okazały się być zakupy z Jun i Piriką. Gdyby tylko biedny Manta o tym wiedział, nie byłby pewnie zadowolony. W końcu on ciężko pracuje, sprzątając posiadłość, a ona sobie albo ogląda seriale, albo spotyka się z koleżankami. No i gdzie tutaj sprawiedliwość? Dziewczęta szły właśnie ulicą, wraz z Pyron'em, który robił im za tragarza gdy nagle obok Anny pojawił się duch. Była to kobieta w średnim wieku z nieco zniszczoną sukienką i smutną miną. Pochyliła się nad blondynką, szepcząc jej coś do ucha. Brwi Kyoyamy natychmiast ściągnęły się groźnie, a dłonie zacisnęły się w pięści. Jako że szła przodem, stanęła i odwróciła się do przyjaciółek, które wydawały się być nieco zdziwione tą nagłą zmianą w jej nastroju. Z radosnego na bardzo mroczny.
- Zgłodniałam. Chyba pójdziemy coś zjeść do baru – oznajmiła i zaczęła iść na spotkanie z tymi, o których poinformowała ją przed chwilą kobieta. W ogóle nie pytała też o zdanie dziewczyn, ponieważ wiedziała, że i tak pójdą za nią. W końcu one też czuły wobec młodej Itako respekt. Cała czwórka szła więc wolno w stronę lokalu, ale tylko Tamao miała dziwne przeczucie, że do niczego dobrego ta ich podróż nie doprowadzi. Anna zdawała się wyglądać tak, jakby miała wykonać tam na kimś egzekucję i dopiero teraz dziewczyna o różowych włosach dostała oświecenia. Yoh i jego przyjaciele. W duchu już zaczęła chłopakom współczuć, ponieważ usta blondynki wygięte były w grymasie, który wróżył wiele złego. Po upływie kwadransu przekroczyli próg baru, a zirytowana Kyoyama poczęła błądzić swym błękitnym spojrzeniem po jego wnętrzu. Przeskakując wzrokiem ze stolika, na stolik. W końcu spoczął on na jednym z nich, ukrytym w jednym z kątów. Nie minęło sześćdziesiąt sekund, a już się przy nim znajdowała.
- Skaranie boskie mam z wami! Łajdaki jedne! - wysyczała jadowicie przez zaciśnięte ze złości zęby, łypiąc na każdego z kolei morderczym spojrzeniem. No to teraz przegięli. I to ostro. Tamao wraz z Jun i Piriką obserwowały ową scenę z bezpiecznej odległości, mimo że wszyscy w pomieszczeniu byli nią bardzo zaintersowani.

* * *

Yoh z przyjaciółmi zadowoleni ze swojej decyzji weszli raźnym krokiem do baru i zaraz zamówili sobie po podwójnym cheesburgerze dla każdego. A co będą sobie żałowali. Niemniej jednak woleli dmuchać na zimne i wybrali jeden z bardziej odosobnionych od reszty stolików, który zaraz po wejściu do lokalu nie rzucał się w oczy. Asakura trzymał w dłoni ogromną kanapkę, a mając ją świat wokół niego mógłby w tym momencie przestać istnieć. Liczył się tylko on i fakt, że zaraz ze smakiem ją zje. No tak. Obecnie bardzo niewiele do szczęścia mu było potrzebne. W pewnym momencie jednak coś jakby chłodem powiało, aż przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Niedługo potem usłyszał nad sobą ten przesycony do cna jadem głos, którego tak się obawiał. W mgnieniu oka dokończył posiłek, lękając się chyba, że Anna gotowa jest mu go jeszcze wyrwać i wyrzucić. W końcu nie przestrzegał teraz diety. Zadarł głowę do góry, w jednej chwili gwałtownie zrywając się z krzesła, które upadło z głośnym hukiem.
- Anna... - wydukał jedynie ledwo słyszalnie, zerkając kątem oka na przyjaciół, którzy chyba zrozumieli Yoh. W następnej sekundzie nie było już po nich śladu. Zdążyli jeszcze tylko usłyszeć, że Kyoyama dorzuca im pięć mil, oraz po dwie godziny krzesełka dla każdego. Bez wyjątku! Za to dla Amidamaru całodniowe związanie koralami wydawało się być odpowiednie. Niech wie, że powinien o swojego szamana dbać. Uciekinierzy domyślili się też, że jeśli nie zakończą swojego treningu do południa to Itako z pewnością nie da im obiadu. A to byłaby już katastrofa. Nikt nie był zadowolony z tego, że dali się na to Yoh namówić, ale starali skupić się na pracy nóg, a nie na zemście. W końcu dziećmi już takimi nie byli i gdyby nie chcieli, to by z nim nie poszli. Dlatego też wina leżała także po ich stronie.

5 komentarzy:

  1. Anna! Moja idolka!^^ Jak ona pięknie gnębi ich wszystkich *_*
    Naprawdę uwielbiam jej twardy charakter i to, że potrafi walczyć o swoje zdanie. Najczęściej koralami i wnerwionym wzrokiem^^'.
    Yoh...biedny Yohaś ma wyrzuty sumienia Q.Q
    Nie martw się Yoh, AsahaDouji napewno wskrzesi Haosia^^.
    Rozdzialik słodki...^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohayo :D Rozdział oczywiście świetny mimo, że troszkę późno :) heh... czy oni zapomnieli, że z Anną się nie zadziera? Heh... takie zagrywki kończą się w najłagodniejszym przypadku uszczerbkiem na zdrowiu lub pięknym odbiciem dłoni naszej Pani Itako, chodź też może prowadzić do nieuniknionej śmierci. Teraz Yoś musi się postarać by nie zamęczyła go treningami... może jakieś kwiatki ? Heh ... :D Czekam na next :* :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że Hao będzie żył ^^ W końcu bracia razem muszą być :P Co do kwiatków... to wątpię, żeby w ten sposób dało się Anne przekupić. Co to, to nie ona xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie informujesz o rozdziałach?
    Matko kochana, co Anna z nimi zrobi, bo na treningu to się raczej nie skończy... Już nie mieli co robić tylko iść do fast-foodu... No, ale skoro Yoh czuł się lepiej, to chyba powinna darować, a nie być tak bezlitosna. Chociaż to Anna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No jak nie informuje? Na pewno pisałam ^^
    Chyba że mi coś umknęło.. *myśli*

    OdpowiedzUsuń